Bad Girls Don't Die

Bad Girls Don't Die

piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 13


 

SOPHIE’S POV

Obudziłam się kiedy ktoś mnie połaskotał.

-Przestań.- jęknęłam nawet nie otwierając oczu, rzuciłam poduszką w jego stronę i naciągnęłam kołdrę na głowę.

-Nie, wstawaj! -usłyszałam głos Jasona, który rzucił poduszkę we mnie.

-Nie, jest sobota, jestem śpiąca.

-Nie, ty teraz wstaniesz i przedstawisz mnie swojemu młodszemu bratu, nawet nie wiedziałem, że masz brata, aż do wczoraj.

-Później.- Klasnęłam w dłonie i światło zgasło.

-MASZ ŚWIATŁO NA KLAŚNIĘCIE?-Jason powiedział ze zdziwieniem.

-Zamknij się.

-Co się stało twojemu Rang Rover’owi?

Krzyknęłam w łóżko- Co stało się mojemu Rang Rover’owi?- Wcale nie pamiętałam co się wczoraj stało.

TO wszystko stało się tak szybko.

-Taa, to wygląda tak jakby ktoś strzelał w tył twojego auta kilka razy.

-Jak cholera.- Wymamrotałam, spowrotem się kładąc.

-Nie są nawet sprawdzone, trzeba się tym zająć.

-Nie, ja wracam do łóżka.

-Ale jeśli ja się do ciebie przyłącze.

-JASON !-krzyknęłam, gdy on rozpiął swoją koszulę i wszedł na moje łóżko.

Położył się obok mnie i owinął ramię wokół mojej tali. Jego palce krążyły po moim brzuchu i powoli podciągnął moją koszulkę.

-Jason! przestań ! Sam mówiłeś, że jest tutaj mój młodszy brat!

-Nie martw się, zamknąłem drzwi.

-Dobrze, pieprz się.

-Ochoczo.

Moja koszulka została ściągnięta i nie miałam stanika, więc moja górna część ciała byłą całkowicie goła.

-Zimno mi.- Zachichotałam.

-Chodź tu.- Powiedział przyciągając mnie do siebie. Pocałował czubek mojej głowy, a ja wtuliłam się w niego.

Po około minucie takiego leżenia, dotarłam na dół do jego zamka od spodni. Prawie „słyszałam” ten jego sławny uśmieszek. Pomógł mi ściągnąć swoje spodnie i bokserki, odsłaniając pulsującego penisa.

Owinęłam go ręką do okoła, znając to uczucie, zaczęłam jeździć po nim jak szalona.

-Kurwa, Sophie.- Wyjęczał.

Poczułam jego rękę ściągającą moje spodnie. Spuściłam moje spodenki od piżamy w dół. Jego usta były połączone z moimi i poczułam jak owija ramiona wokół mojej dolnej części ciała.

Wepchnął we mnie swojego członka i jęknął, poczułam go we mnie w tym samym czasie kiedy wepchnął mi język w usta. Nasze języki walczyły o kontrolę, o każdą sekundę, ale dałam mu wygrać.  Jego język badał moje usta przez minutę, Jason zaczął całować szyję, nadal uderzając w moje słodkie miejsce.  Wyjął go ze mnie, a moja mała zapłakała-Jason-. Zatrzymał się i zaczął ssać moją szyję przez sekundę robił to z pewnością jakby czekał na jakiś znak z mojej strony. Jason powoli obrócił mnie na plecy i robił to dalej z kontrolą nad wszystkim. Wbił się we mnie ponownie, jego usta zaczęły ssać znów to samo miejsce, najprawdopodobniej chciał mi tam zostawić malinkę.

Szybko osiągnęłam mój szczyt. –Jason.- wyjęczałam ponownie na brak jego.

Odpowiedział mi pocałunkiem, ustami pragnącymi ponownego razu ze mną. Wydałam z siebie jęk rozkoszy, który przyniósł mi orgazm, a Jason wydał go zaraz po mnie.

Jason stoczył się ze mnie i zamknęłam moje oczy.

 

 

JASON’S POV

Przeturlałem się prze Sophie i położyłem się na plecach. Słyszałem jej ciężki do złapania znowu oddech. To nie było to co zamierzałem zrobić przychodząc tutaj, ale ta wersja też mi się podoba. Przyszedłem tutaj sprawdzić czy Sophie dotarła bezpiecznie do domu i chciałem poznać jej młodszego brata.

Zrobiłem przynajmniej pierwszą z tych rzeczy. Wreszcie oddech Sophie był normalny, więc zapytałem –Czy mogę poznać teraz twojego barta.

Słyszałem jej stłumiony śmiech.-okay.

Wstała sama z łóżka i poszła w stronę szafki. Wciągnęła na siebie bieliznę i stanik, a następnie weszła w głąb szafy. Po „sekundzie” wyszła w spodniach dresowych i luźnej koszulce. Poszła do łazienki i słyszałem delikatny dźwięk rozczesywania jej włosów.

Wydostałem się z łóżka i ubrałem spodnie. Wciągnąłem koszulkę na siebie kiedy Sophie wróciła do pokoju. Szybko zaścieliła łóżko i wyszedłem za nią z pokoju. Poszła do „dużego pokoju” i spojrzała zmieszana.

-Kto jest w domu?

-Deena.

 

 

SOPHIE’S POV

 

-joooooołłłł.- Deena powiedziała wchodząc z kubkiem kawy i siadając na kanapie.

-Gdzie są dziewczyny?

-Nie wiem, wyszły w nocy i jeszcze nie wróciły.

-Fajnie

-Nicky jest w kuchni.

-Dzięki.

Poczułam palce Jasona przeplatające się z moimi. Prowadziłam go w kierunku kuchni. Nicky siedział przy blacie kuchennym i jadł płatki zbożowe. Zaśmiałam się ponieważ jego włosy były w totalnym bałaganie. Nicky potrząsnął głową i uśmiechnął się do mnie, kiedy zobaczył Jasona posłał mi dziwne spojrzenie.

-Dzień dobry Nicky!- powiedziałam idąc w stronę lodówki z Justinem, żeby się „uzdrowić”, bo umieraliśmy z głodu.

Wyjęłam mleko z lodówki, chwyciłam Cheerios(płatki) i miskę, i siadłam obok Nicky’ego.

-Jason to jest Nicky, mój brat, i Nicky to jest Jason, mój chłopak.-Czekaj, on jest moim chłopakiem? Czy nie? Pewnie teraz rozważał te kwestię, czy jesteśmy parą.

Zaczęłam nalewać mleko kiedy oni siedzieli w ciszy, co mnie zaczęło jeszcze bardziej przerażać. Spojrzałam na chłopców, i z powrotem na miskę. –AWH cholera.- przeklnęłam, gdy mleko wylało się na blat.

Wzięłam miskę z mlekiem i poszłam do umywalki wziąć ręczniki papierowe. Jak kończyłam wycieranie, Nicky powiedział, przerywając ciszę.

-Jeśli zranisz ją to będziesz miał do czynienia ze mną.

-NICKY !- powiedziałam robiąc się czerwona.

Jason zaśmiał się, lecz Nicky pozostał poważny.

-Ktoś musi być prawdziwym facetem.

Położyłam głowę na blacie „kitchen Island”* i dołączyłam do śmiejącego się Jasona.

-Dzięki.- Powiedziałam, próbując przestać się śmiać.

-Będę o tym pamiętał.-Jason potrząsnął głową uśmiechając się – ale obiecuję, że nigdy jej nie zranię.

Śmiech ucichł i ponownie usiedliśmy w ciszy.

-Więc, Nicky to twoje przezwisko czy prawdziwe imię?-spytał Jason.

O Boże tutaj zaczyna się cała historia.

-To przezwisko, moje prawdziwe imię to Nathaniel.

-Więc skąd się wzięło Nicky od Nathaniela?

-Więccccc….. Moi rodzice nie chcieli znać mojej płci, a, że bardzo kopałem to nazwali mnie Kick, ale Sophie dodawała „y” na koniec, i tak powstało Kicky. Kiedy ja się urodziłem na nazywali mnie Kicky, lecz rodzice postanowili bardziej oficjalnie nazwać mnie Nathaniel, lecz na przezwisko lepsze było Nicky, więc od tamtego dnia jestem Nicky.

Jason lekko się uśmiechnął.

-A jakie jest Sophie przezwisko?

-Baby C. Moi rodzice nie byli zbyt kreatywni.

-Baby C?

-Baby Carter.(dziecko Carter)

-Carter?

-To nasze nazwisko, frajerze.

-NICKY !- powiedziałam ,przeklinając w myślach.

-Sory.

-Okej, więc ja nie chcę się wtrącać naprawdę i nie musisz mówić, ale dlaczego masz szelki na nogach?

-Wypadek łodzi, lato 2011.- Nicky spojrzał w dół, regulując swoje szelki, żeby wstać.

-Och, przykro mi.- Jason spóścił głowę.

Nicky wstał, zachwiał się i wyszedł. Jason chciał coś powiedzieć, kiedy jego telefon zaczął brzęczeć.

-To Cody.- powiedział.

-Odpowiedz.- zamknęłam oczy.

Odpowiedział i sekundę później zaczął dzwonić inny telefon. Jason odrzucił połączenie, spojrzał na mnie i wykrzywił się.

-Muszę iść.

Westchnęłam. –Cześć.

Pochylił się, podniósł palcami moją głowę i pocałował mnie. Trwało to tylko kilka sekund, ale był to najsłodszy pocałunek w historii.

Wyszedł, a ja usiadłam sama i w ciszy skończyłam płatki Cheerios.

 

 

*kitchen Island- takie kwadratowe, prostokątne, wysoki blaty kuchenne, w Polsce raczej takich się nie robi, jeśli nie wiecie jak to wygląda to wystarczy wpisać w google :D
_________________________________________________________________________________


No hej, jak pewnie zauważyliście pojawiła się nowa zakładka, a konkretniej "informowani". Jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach, wpisz swoją nazwę w komentarzu.
Druga sprawa to zdjęcie w nagłówku, potrzebujemy nowego zdjęcia, lecz my nie znamy się za bardzo na takich rzeczach. Więc jeśli ktoś potrafi przerabiać zdjęcia, chcę się mu to zrobić to bardzo prosimy. Chciałybyśmy, żeby ten blog jakoś wyglądał i mamy zamiar wprowadzić lekkie zmiany w wyglądzie, więc nowy nagłówek też by się przydał.
Bardzo dziękujemy za każdy miły komentarz, bo to motywuje to dalszego tłumaczenia, każde udostępnienie bloga, każdy obserwowany, więc wiecie co robić :)
Podnosimy liczbę komentarzy do następnego rozdziału?
Myślę, że dacie radę dobić do 25, więc do roboty.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.

Jeśli macie pytania to ASK lub TWITTER
Martyna


niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 12 cześć 2

Notka pod rozdziałem

*Piątek*
Jason's POV.
Sophie nie była w szkole od wtorku i kiedy poszedłem do jej domu nikt nie otworzył mi drzwi. Reszta dziewczyn była w szkolę, ale nie Sophie.

Była pora lanchu , a ja patrzyłem na stolik gdzie Sophie normalnie siedzi. Jedno z sześciu miejsc było wolne.

Jedna z dziewczyn , chyba miała na imię Kenzie wstała i podeszła do mnie.

-Cześć-powiedziała i usiadła obok mnie.

-Gdzie jest Sophie?-zapytałem.
-Vancouver.-
-Dlaczego?-
-Zabiera brata tutaj, dzięki Rue, która wzbudziła w Sophie poczucie winy.-
-Czekaj, co?-
-Nie wiesz, że ma brata?-
-Cóż, przejmuję się trochę, to tłumaczy dlaczego ona ma wytatuowane imię jakiegoś gościa na plecach, ale...-
-Yea, imiona jej rodziców, brata i siostry.-
-Skąd ona pojechała odebrać brata?-
-Z rehabilitacji.-
-Za co?-
-Brał udział w wypadku na statku dwa lata temu, został sparaliżowany od pasa w dół, na szczęście to nie było stałe sparaliżowanie, ale musiał od nowa uczyć się chodzić.-
-Jest lepiej?-
-Powoli chodzi z balkonikiem.-
-Więc,Więc ona po prostu rzuciła wszystko i poszła po niego?-
-Tak, nie mogła już tego dłużej znieść. Na koniec semestru wraca też jej siostra. Wszystkie wiedziałyśmy, że się złamie i będzie mocno za nimi tęsknić, i tak się stało. We wtorek w nocy, wczesną środą.-
-Kiedy ona wróci?-
-Wieczorem.-
-KENZZZIEEE!-jedna z dziewczyn podeszła do stołu gdzie siedzieliśmy.-Chodź!-
-Przepraszam.-powiedziała Kenzie wstając i idąc za dziewczynami.

Sophie's POV

*flashback to Thursday morning*(wspomnienie czwartku rano)
Weszłam do dziecięcego szpitala. Był ogromny. Byłam tu raz, kiedy Nickey został przyjęty.
Podeszłam do recepcji, niepewna co powiedzieć.
-Um, przyszłasz zabrać Nick Carter do domu.-
-Oh, Nicky? Więc to musisz być tą niesławną Sophie?-
Uśmiechnęłam się.-Jest tak źle?-
-Nie.-
-Więc, mogę zabrać mojego brata do domu?-powiedziałam, starając się być miłą.
-Tak, pokój 430, windą w górę będzie to 5 pokój po lewej.-

Nacisnęłam guzik od windy i czekałam aż jedne z pieciu drzwi się otworzą.

Trzecie drzwi z lewej strony zostały otwarte weszłam do nich i wcisnęłam 4 piętro.

Gdy tylko drzwi windy się otworzyły poszłam jak najszybciej korytarzem.

Otworzyłam drzwi 430 i zajrzałam do środka, pokój okazał się pusty. Ponownie spojrzałam na numer pokoju. 430.

Gdzie jest Nicky?


Powoli ruszyłam do recepcji na czwartym piętrze.

-Uh, cześć jestem tutaj dla Nicky Carter.-powiedziałam do recepcjonistki.

-Oh, Nicky i kilka innych osób po prostu poszło na siłownie rehabilitacyjną, idź prosto tym korytarzem i skręć w lewo, na samym końcu korytarza są drzwi. Tam on jest.-


-Dziękuję.-powiedziałam uśmiechając się. Jestem kompletnie przestraszona co Nicky będzie sobie myślał.

Powoli ruszyłam długim korytarzem w kierunku obszaru siłowni.

Byłam kilka cali od otworzenia drzwi, ale się zawahałam, oparłam się o ramę drzwi niepewna co zrobić, albo co Nicky zrobi.


Lekarka spojrzała w górę i zobaczyła mnie stojącą i niewiedzącą co zrobić.

Uśmiechnęła się i podeszła do mnie.

-Cześć jestem doktor Rydell, po kogo tu jesteś?-

-Nicky Carter.-
-Jesteś jego siostrą?-
-Tak, Sophie.-powiedziałam dając jej miękki uśmiech.
-Nicky dużo o tobie mówi, poczekaj chwilę pójdę go znaleźć.-

Przełknęłam nerwowo ślinę. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Nie widziałam go od prawie dwóch lat.

Mój telefon wydał słaby dźwięk, co oznaczało że dostałam wiadomość. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i otworzyłam wiadomość.

Od: Kanzie

Hej jesteś teraz w Vancouver? Czy z Nicky?

Miałam odpisać, kiedy usłyszałam znajomy głos. -Sophie?-


Spojrzałam w górę i zobaczyłam stojącego samego Nick'a. Bez balkonika czy szelek uśmiechnęłam się i włożyłam telefon do kieszeni. Podeszłam do niego i przytuliłam go.


-Przykro mi.-wyszeptałam, psując przy tym jego włosy.

-Wszystko w porządku.-odpowiedział.-Zabierasz mnie do domu?-
Przegryzłam wargę i przytaknęłam.-Idziesz bez pomocy!-
-Tylko tutaj, jeśli chodzę bez szelek za długo moje nogi robią się jak guma i spadam.-
-Ale, nadal.-
Nicky uśmiechnął się.-Możemy jechać do domu już teraz?-
-Jeśli chcesz.-
Nicky niecierpliwie potrząsnął głową.-Dobra, chodźmy!-
_______________________________
Po wzięciu rzeczy Nicky'ego i założeniu jego szelek poszliśmy na dół aby załatwić formalności.
Rzuciłam Nicky kluczyki.-Range Rover, uruchom go.-powiedziałam a on ruszył chwiejnie ze szpitala.

Pielęgniarka uśmiechnęła się do mnie.-Potrzebuję dowodu tożsamości i ubezpieczenia.-posunęłam je przez ladę do niej.

-Nie chcę być niegrzeczna, ale co się stało z Nicky i twoimi rodzicami?-zapytała pielęgniarka podczas pisania czegoś na komputerze.
-Zginęli, w tym samym wypadku gdzie Nicky został sparaliżowany.-powiedziałam patrząc w dół.
-Przykro mi.-powiedziała kiedy skończyła podpisywanie dokumentów i podała mi papier, który miałam podpisać, udowadniając kim jestem.
Z tym Nicky i ja opuściliśmy Vancover.
*Koniec flashback*
-Wczesny Piątek-
Jechaliśmy już około 28 godzin, strasznie.
Prawie cały czas milczeliśmy. Wczoraj normalnie rozmawialiśmy, ale teraz jest trochę niezręcznie. Nie wiem dlaczego, po prostu chciałabym żeby tak nie był.
-Nie lubisz już głośnej muzyki?-zapytał Nicky.
Uśmiechnęłam się.-Nie bardzo, ale jeśli chcesz podłącz po prostu mój telefon i wybierz piosenkę.-Nicky wziął mój telefon i podłączył go.
Nicky przejrzał moją listę piosenek i wybrał piosenkę.
Mój telefon ładował się  sekundę i za chwilę w głośnikach cicho rozbrzmiał utwór "Something in your mouth" Nickelback'a.
Nicky  podgłośnił piosenkę o 20 punktów, ale nie przeszkadzało mi to.
Nicky i ja zaczęliśmy śpiewać w tym samym czasie.

"Rozwalasz parkiet Cukiereczku 
Kręcisz swoim tyłkiem dookoła dla każdego

Uwielbiam sposób w jaki tańczysz z każdym
I droczysz się z nimi wszystkimi ssąc swój kciuk
Będziesz dużo fajniejsza, jeśli w ogóle nie będziesz go wyciągała,
Bo wyglądasz dużo bardziej uroczo z czymś w Twoich ustach."*


Nicky i ja śmialiśmy podasz krótkiej solówki gitary, a następnie kontynuowaliśmy śpiewanie.

"Przebiegłe maleńkie sztuczki ustami
Tatuaże na jej lewym biodrze
Zgina się kiedy wydajesz kasę
To nie ma końca, więc Skarbie, no dawaj!
Ubrana jak księżniczka
Zakład, że jej skóra pachnie lepiej
Niż zapach każdego kwiatu na pustyni, no dawaj!"**

Walczyliśmy ze śmiechem kiedy on podkręcił głośnik jeszcze bardziej i śpiewaliśmy/ krzyczeliśmy razem.

"Sprośna malutka panienka z pięknymi różowymi stringami
Każdy tatusiek podrywa ją całą noc
Nie martwi się o pieniądze, ona może być z byle kim
Nie jest zabawne jaką laskę chciałeś przez ten cały czas."***

"(Ty niegrzeczna panienko)
Rozwalasz parkiet Cukiereczku 
(Ty niegrzeczna kobieto)
Kręcisz swoim tyłkiem dookoła dla każdego
(Potrafisz się ruszać)
Uwielbiam sposób w jaki tańczysz z każdym
(Sposób w jaki się kołyszesz)
I droczysz się z nimi wszystkimi ssąc swój kciuk
Będziesz dużo fajniejsza, jeśli w ogóle nie będziesz go wyciągała,
Bo wyglądasz dużo bardziej uroczo z czymś w Twoich ustach."****

"(Ty niegrzeczna panienko)
Rozwalasz parkiet Cukiereczku 
(Ty niegrzeczna kobieto)
Kręcisz swoim tyłkiem dookoła dla każdego
(Potrafisz się ruszać)
Uwielbiam sposób w jaki tańczysz z każdym
(Sposób w jaki się kołyszesz)
I droczysz się z nimi wszystkimi ssąc swój kciuk

(Ty niegrzeczna panienko)
Rozwalasz parkiet Cukiereczku 
(Ty niegrzeczna kobieto)
Kręcisz swoim tyłkiem dookoła dla każdego
(Potrafisz się ruszać)
Uwielbiam sposób w jaki tańczysz z każdym
(Sposób w jaki się kołyszesz)
I droczysz się z nimi wszystkimi ssąc swój kciuk
Będziesz dużo fajniejsza, jeśli w ogóle nie będziesz go wyciągała,
Bo wyglądasz dużo bardziej uroczo z czymś w Twoich..."*****

Piosenka skończyła się a samochód wypełniła cisza.
Nicky uśmiechnął się do mnie.-Nie robiliśmy tego, przez jakiś czas.-powiedział śmiejąc się.
-Nie nie robiliśmy, ale to było zabawne-powiedziałam śmiejąc się razem z nim.
-Nagle słaby dźwięk za samochodem sprawił, że przestaliśmy się śmiać.-Co to do cholery było?-powiedziałam patrząc przez wsteczne lusterko.


Ciemny Mercedes-Benz G550 był za nami, było podobne do tego co kilka dni temu jechało za nami i strzelało do okna pasażera.

-No kurwa.-powiedziałam, naciskając gaz.
Jechaliśmy bardzo szybko, Nicky patrzył w szoku, nie wiedząc co się dzieje.
-Padnij.-warknęłam, kiedy pocisk uderzył w tył mojego samochodu.
Zmienienie rejestracji to za mało?!

G550 szybko nas doganiało.
Przycinęłam pedał gazu jeszcze mocniej, jechaliśmy na prawię największej prędkości. Na szczęście byliśmy na polnej drodze, gdzie nie ma dużo policjantów a może nie mamy tyle szczęścia.

Podałam telefon Nicky.-Dzwoń do Deeny.-
Był czas na lunch, więc mam nadzieję, że odbierze telefon. Proszę Boże.
Słyszałam ja mój brat mówi.-Deena?-
Nie usłyszałam odpowiedzi.
-Nie, nie jest dobrze, Sophie jedzie bardzo szybko i jestem prawie pewny, że ktoś do nas strzelał i nie wiem dlaczego.
Usłyszałam jak Deena w odpowiedzi mamrocze.-Kurwa.-
-Powiedź jej, że to Souths.-powiedziałam mocniej chwytając kierownicę.
-Soph mówi, że to Souths.-
Po chwili Nicky spojrzał na mnie.
-Mówi żebyś przyśpieszyła.-
-Pieprzyć to.-powiedziałam dociskając gaz do końca.
Mieliśmy maksymalną prędkość. Znak na poboczu drogi, który ledwo mogłam zobaczyć mówił "wyjście nr 23-2 mile."

G550 powoli zostawał w tyle. Dobrze. Wiedziałam, że ich samochód nie może jechać tak szybko jak mój Range Rover.

Nicky mówił coś do Deeny, ale nie zwracałam na to uwagi.

Wjechałam na wyjście 23 na sąsiednią międzypaństwową.
Byliśmy w Miennesocie, był to ból w dupie jechać z Canady do Usa, ale był to najszybszy sposób.

To było I-94 (nie wiem o co z tym chodzi-
It was it was I-94.)


Spojrzałam za siebie, Marcedes Benz G550 nie było widać więc zwolniłam do ograniczenia prędkości, które panowało na drodze. 

-Daj mi telefon.-powiedziałam do Nicky'ego.
Nicky podał telefon do mnie.
(Rozmowa Deeny z Sophie)
-Ja pierdole, myślałam, że zmiana rejestracji wystarczy.-powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-Ale, zgubiłaś ich.-
-Tak.-
-Dobrze.-
-Będziemy w domu wcześnie rano, około 15.-
-Tutaj jest godzina 14...-
-Kurwa, zapomniałam o zmianie stref czasowych.-
-W porządku, wróciłam do domu, jestem chora.-
-Oh...-
-Już dobrze? Mogę wrócić do łóżka?-
-Taa przepraszam, pa.-
Deena się rozłączyła.

-Co to było?-zapytał Nicky.
-Nicky wytłumaczę Ci to kiedy indziej.-powiedziałam.
Nick przytaknął.

*wszystkie gwiazdki są to zwrotki albo refren piosenki wymienionej wyżej :)

_________________________
Tłumaczyła Weronika Solo_Anima 
Dziękujemy za komentarze pod poprzednim rozdziałem <3
Teraz będzie trochę trudniej kolejny rozdział pojawi się kiedy będzie 20 komentarzy, wiem że może być tyle ponieważ jest 18 obserwujących a nie każdy ma konto :)
Zapytam jeszcze raz umie ktoś robic szablony? Jeżeli tam proszę napiszcie do mnie na TT lub na aska  wtedy powiem dokładnie o co mi chodzi. :)
Jeżeli chcesz byc inforowany napisz w komentarzu, dzisiaj albo jutro powstanie zakładka informowani :)
Do następnego :P

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 12 część 1

Czytaj notkę pod rozdziałem 

Sophie's POV
Kiedy przyszłam do domu, dziewczyny siedziały na sofie czekając na mnie. Świetnie. Chciało mi się krzyczeć.
-Gdzie byłaś?-zapytała Kanzie.
Nie wydawała się być zła na mnie, ale co najmniej jedna z nich (Rue) będzie na mnie wrzeszczeć.
-U Jeson'a?-powiedziałam, chociaż zabrzmiało to jak pytanie, ale była to prawdziwa odpowiedź.
 -Nie wiesz, jak się martwiłyśmy!-Rue wstała,-Byłaś z nami kiedy byłyśmy 427! Ktoś kto chce śmierci 427, naszej, przyszedł do nas, a ty wyszłaś z nim sama! Chcesz śmierci na własne życzenie? Albo co to jest?-
Westchnęłam ta kłótnia nie była tylko o moje bezpieczeństwo. Rue i ja miałyśmy takie kłótnie kiedy nasi rodzice zmarli. I może Rue i ja nie powinnyśmy mieć takich kłótni kiedy reszta się się tylko stresuję.
-Rozwiążmy to na zewnątrz.-powiedziałam obracając się na moich szpilkach w stronę drzwi wyjściowych.
Kiedy tylko usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi gwałtownie się odwróciłam.
-Rozumiem, że jesteś zestresowana ale kurwa przestań się na mnie tak wydzierać! To tylko stresuje wszystkich jeszcze bardziej!-
-Och, a ty nie stresujesz wszystkich innych?-
-TAK! ROZUMIEM! STRESUJE WSZYSTKICH ALE TY RAZEM ZE MNĄ!-nakrzyczałam na nią.
-Twoi rodzice nie byli jedynymi którzy zginęli w wypadku samochodowym! Mój brat i rodzice też w nim zginęli! A twój młodszy brat jest jedynym który przeżył w wypadku na łodzi! A ty wysłałaś go do Vancouver!-
-WYSŁAŁAM NICKEY DO VANCOUVER MOŻE PEWNEGO DNIA BĘDZIE MÓGŁ JUŻ ŻYĆ NORMALNIE BYC NICKEY ZNOWU!-krzyknęłam, powstrzymując umysł przed wspomnieniami, które już zaczęły pojawiać się przed moimi oczami.
-A co z Lily? Ty po prostu wysłałaś ją daleko stąd!-
-WYSŁAŁAM JĄ KIEDY MAX UMARŁ PONIEWAŻ...-
Rue przerwała mi.-Zobacz wysłałaś ją daleko od siebie! SOPHIE! Masz dwoje żyjącego rodzeństwa a nawet o nich nie dbasz!

-Oh, naprawdę? To dlaczego Lily mieszka z Kaylą, ponieważ ja nie potrafię się nią zaopiekować? Wysłałam ją gdziekolwiek ponieważ nie umiem się nią opiekować! Jestem bezużyteczna, nie zauważyłaś?”  Łzy zaczęły mi spływać po twarzy.
Rue i ja stałyśmy w milczeniu wpatrując się w siebie.

-Wysłałam ją tam ponieważ nie mogłam trzymać się z nią razem, wtedy nie chciałam jej widzieć-szepnęłam
Odwróciłam się w stronę drzwi i weszłam do środka, zatrzasnęłam drzwi i pobiegłam do swojego pokoju.

J
Prowadziłem samochód, kiedy zadzwoniła do mnie Sophie. Dziwne. Odebrałem telefon.
Przeczuwałem że przez przypadek do mnie zadzwoniła, już miałem się rozłączyć, kiedy usłyszałem wrzask.
-Ja wiem, że jesteś zestresowany, ale przestań na mnie krzyczeć.-myślę, że to Sophie mówi
-Oh, a ty nie stresujesz wszystkich dokoła?
-Tak, ja stresuje wszystkich, ale ty razem ze mną!
-Twoi rodzice nie byli jedynymi którzy zginęli w wypadku samochodowym! Mój brat i rodzice też w nim zginęli! A twój młodszy brat jest jedynym który przeżył w wypadku na łodzi! A ty wysłałaś do Vancouver!-

Co, czekaj? Brat?
-WYSŁAŁAM NICKEY DO VANCOUVER MOŻE PEWNEGO DNIA BĘDZIE MÓGŁ ŻYĆ NORMALNIE BYC NICKEY ZNOWU!-mógłbym powiedzieć , że to Sophie wrzeszczy, ale…
 Kim jest Nicky?
 -A co z Lily? Ty po prostu wysłałaś ją daleko stąd!-

-Wysłałam ją gdziekolwiek, kiedy Max umarł, ponieważ-
Nie powinienem tego słuchać.

- Zobacz wysłałaś ją daleko od siebie! SOPHIE! Masz dwoje żyjącego rodzeństwa a nawet o nich nie dbasz!

-Oh, naprawdę? To dlaczego Lily mieszka z „Kaylą, ponieważ ja nie potrafię się nią zaopiekować? Wysłałam ją gdziekolwiek, ponieważ nie umiem się nią opiekować! Jestem bezużyteczna, nie zauważyłaś?”
Nagle nastała cisza w słuchawce od telefonu, było to nieprzyjemne milczenie, łatwo można było wywnioskować, że nie było to dobre.
-Wysłałam ją tam ponieważ nie mogłam trzymać się z nią razem, wtedy nie chciałam jej widzieć-

Usłyszałem trzaskanie drzwiami. Wziąłem telefon od ucha, rozłączyłem połączenie i znów skupiłem się na jeździe samochodem.
Zastanawiałem się czy nie oddzwonić do Sophie.
Ale to chyba nie jest dobry pomysł, bo nie chce żeby na mnie krzyczała. Wiedziałem, że była teraz zdenerwowana.
Wszedłem do domu i spodziewałem się bombardujących pytaniami Ryana i Chaza , ale w domu była cisza. Byłem sam.
Boże, gdzie oni teraz są?
Dlaczego się tym przejmuje?
Poszedłem do swojego łóżka, położyłem się i zasnąłem.
_________________________________
To jest dopiero PIERWSZA CZĘŚĆ rozdziału
 Przepraszam, że tak długo nie dodawałyśmy rozdziału, ale była mała kłótnia i tak wyszło :c
Jeżeli chcecie 2 część to postarajcie się chociaż do 15 komentarzy, a wtedy 2 część pojawi się szybko, obiecuję ;))
Przepraszam za błędy, chciałam dobrze, a pewnie i tak nie wyszło ;(
I bardzo dziękujemy za miłe komentarze <3
Kocham was <333 
Przetłumaczyła Julita :)
2część tłumaczy Weronika  PYTANIE:Umię ktoś robić szblony? Jeżeli tak to proszę napiszcie na tt @Solo_Anima(Weronika)